piątek, 28 września 2012

28 września!


Dzisiaj mija równe 10 lat odkąd opuściłam Świdnicę (hurra!) i zamieszkałam
we Wrocławiu (hurra!).


Heh, ruszyłam do wielkiego miasta ze starym materacem pod pachą!
I teraz mnie już nic z niego nie wykurzy!!! ;)


Pamiętam jak siedziałam przy kuchennym stole "staruszki Kotlarskiej", tego najukochańszego i najbrzydszego mieszkania na świecie (...) i myślałam sobie, że jest
28 września - urodziny Marty S., (" O Boże: 20-te!"), więc pewnie zapamiętam tę datę...


Zapamiętałam! :)

Niestety bardzo dobrze pamiętam też, jak się wtedy czułam... Nie snułam planów, marzeń, nie składałam obietnic, nie miałam oczekiwań... Byłam po prostu TU I TERAZ, i tak szczęśliwa jak chyba już nigdy potem w ten szczególny, dojrzały (a może wręcz przeciwnie?) sposób nie byłam. Nie tylko tego wieczoru, ale przez kilka następnych, cudownych lat!

...Co najciekawsze, nie było we mnie żadnego strachu, a nawet zwykłych obaw.

Tak, we mnie! Dobre, prawda? Ta ironia losu jest tak... bolesna. Bo zażartował, pokazał mi kim mogłabym być...

Tak bardzo chciałabym jeszcze kiedyś, choć na krótką chwilkę, odnaleźć tamtą Karlę. Ciągle wierzę, że to nastąpi, a tymczasem, chyba dla własnego dobra i... zdrowia, powinnam spróbować poszukać w sobie innej, nowej fajnej dziewczyny.


Przepraszam, że wyszło tak sentymentalnie - plan wpisu był zupełnie inny, ale... Taki mi dziś towarzyszy sentymentalny, nieco smutny nastrój... Nieco bardzo, bo łezki się zakręciły w oczach.




PS. Fajnie byłoby też na chwilę przenieść się do starego, poczciwego Placu Grunwaldzkiego!

Pamiętacie?



Tak to było, sprzed ery Ronda Regana!



Tu kupowało się miesięczne, stojąc w kilometrowej kolejce (...jeśli zostawiło się to na ostatnia chwilę!)  :)



"Ryneczek", na którym Gocha zaopatrywała się w świeże owoce.
...Nie zawsze był obiad w Manhatanie, albo zupka chińska z parówką! ;)




Stąd, zazwyczaj spóźniona rozpoczynałam bieg na uczelnię!

(Nie licząc I sem. (zimowego!), kiedy chodziłam na piechotę, osiągając bardzo dobry czas 20 minut, przy sprzyjających "światłach"). Hehe!




Tu wyczekiwałam 4 i 10

...a jak długo nic nie jechało, podbiegałam do 12..

...o tutaj:




No i tak to właśnie było! :))


2 komentarze:

  1. o to Karola jakiej nie znałam :)
    a nawiasem mówiąc masz talent pisania ,aż Ci zazdroszczę ! ja zawsze marzyłam żeby z taką łatwością wyrażać swoje myśli
    ściskam:)*

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że raczej jest ciężko powrócić nam takimi, jacy kiedyś byliśmy, bo po prostu... jesteśmy już zupełnie inni. Patrz na przód, szukaj nowej dziewczyny, będzie inna, ale na pewno fajna.Zazdroszczę Ci tych lat we Wrocku, żałuję, że nie przeżyłyśmy ich razem, kto wie, może nawet na Rolniczej? Nie smuć się, czas niestety leci jak szalony, nic go nie zatrzyma, ciesz się tym TU i TERAZ!

    OdpowiedzUsuń