środa, 9 stycznia 2013

A kto nie wie, niech się dowie!



A kto nie wie, niech się dowie… że mamy w domu dwóch OZDROWIEŃCÓW!!!

Nadejszła wiekopomna chwiła!

Zarówno Milo, jak i Oli pożegnali swoje choroby! Być może nawet całkiem już o nich zapomnieli?!

Ciężko w te cuda uwierzyć, co??? A jednak, stało się!

Szczerze mówiąc straciliśmy już z Michałem nadzieję, że kiedyś ten dzień nastąpi. Zwłaszcza że Milo „wróci”, zdejmie kaftan, że przestanie się tak namiętnie wylizywać, katować siebie i nas… Co gorsze, nawet przyzwyczailiśmy się do jego nowego wcielenia.


No i wtedy pojawił się ON...cały na biało! ;) Hehe.. DR MATEUSZ WSPANIAŁY!
I doprowadził naszych wąsaczy do pionu! To dzięki niemu (no i jeszcze Prozakowi) Milo zapomniał (totalnie!), że lubił sobie zlizać kawałek skóry tu i ówdzie, a Oli dowiedział się, że jest alergikiem pokarmowym - w końcu przestał cyklicznie wymiotować i pozbył się swojej gulki na brzuchu! 

Kociaki tak odżyły, jakby dostały drugie życie!

Milo po prostu powrócił z dalekiej podróży! Dopiero sobie uświadomiłam, że jego właściwie przez rok nie było z nami. Amytryptylina wraz z pędem do wylizywania, zabrała też naszego kota! Wszystkie jego przyzwyczajenia, cechy… Teraz codziennie sobie przypominamy jaki jest ten nasz Milo – że lubi brata pogonić i ugryźć w dupsko, że lubi sobie pogadać jak się przebudza, pograć na pudełku, possać moje ucho, pozaglądać do wszystkich zakamarków, pobiegać za laserem, myszką i marudzić pod drzwiami! Ach! Rewelacja!

A Oli ma w sobie taką… radość i wdzięczność, że dobrze się czuje! Nabrał większej pewności i zaufania. I jeśli można powiedzieć, że zawsze był przytulakiem, to teraz jest mega mega przytulakiem! Każda okazja jest dla niego dobra, żeby się przy nas położyć, pomruczeć i „powciskać”.

Niesamowita radość – patrzeć jak ktoś kogo się kocha zdrowieje!
I Niesamowita wdzięczność!

....Dzięki Mateusz!

Przepraszamy za usterki!

Przepraszamy za usterki... i rozgrzewamy klawiaturę!

Wkrótce pojawi się wiele zaległych wpisów!

Bardzo zaniedbałam koci blog i biję się w piersi! Wiązało się to z przejęciem przeze mnie komputera Michała (brawurowo zresztą rozegranym) i eksperymentem pt.: "Jak bardzo staruszek Asus może się zakurzyć". Oczywiście nie próbuję się usprawiedliwiać, bo nic nie mam na swoje usprawiedliwienie! 

A tak na marginesie to Milo nie pozwolił Asusowi na zakurzenie! ....A korzystanie z lepszego kompa jest naprawdę fajne! Kiedy Michał zaproponował, żebym przeniosła swoje dokumenty na "jego" sprzęt, poczułam się jakby znów mi się oświadczył! :))