Wiosna zawitała we Wrocławiu! Taka ciepła i kusząca, że nawet NAS - domatorów, antyspacerowiczów wygoniła z domu! I to na długo! :)
Pierwszy raz w tym roku wyszłam z domu bez płaszcza! I to dobrze, że Michałowi udało się mnie przekonać, że "naprawdę nie będzie on potrzebny", bo nieźle bym się wygłupiła!
Ale przyznam ze wstydem, że nie chciałam zrezygnować z kozaków! Hehe!
...Koniecznie muszę powyciągać z pudeł letnie buty! I sukienki! :)
No ale wracając do tematu, całe szczęście, że większość czasu podczas tego niedzielnego wyjścia moje nogi spędziły na Michała kolanach, bez butów!
Najpierw zaopatrzeni w lekturę posiedzieliśmy na Ostrowie!
Cudem udało nam się upolować ławkę!
Wcześniej przeszliśmy przez Wyspę Słodową - również bardzo zaludnioną i bardzo zaśmieconą! W końcu rozumiem wokół czego tyle szumu!
Nasze towarzystwo:
Na czytaniu straciliśmy bardzo dużo energii i wygłodniali ruszyliśmy na rynek, który stanowił kolejne świadectwo zawitania wiosny! Wrocławianie spacerowali tłumnie i oczywiście
w krótkich rękawkach!
Fajnie było zawitać na stare podwórko! :)
Tego Państwa wcześniej nie było... Czyżby Złoty Pan się przemalował? Albo uderzyła konkurencja!
No i czas na najważniejsze odkrycie: PIEROGARNIĘ W RYNKU!
...Zupełnie nowy lokal, otworzony kilka dni temu (piwniczka, w której siedzieliśmy dokładnie 2 dni temu).
Świetny wystrój, mila obsługa i rewelacyjne pierogi z pieca! Z całym bogactwem farszów!
Coś w sam raz dla takiego fana pierogów jak ja! Teraz mogę już powiedzieć: jak my! :))
Nawet rachunek dostaliśmy w drewnianym pierogu! :)
POLECAMY!