środa, 28 marca 2012

Spóźniony wpis o Krakowie!

...Ale lepiej późno niż wcale!

...W Krakowie byliśmy 4 dni, z okazji Michała szkolenia. Było świetnie!!!

Kraków piękny "sam w sobie", hotel fajny, Marta i Rafał THE BEST!

Radość pobytu tylko trochę gasiła troska o kociaki! Ale poradziły sobie świetnie!
Michała kuzynka dwa razy do nich zajrzała (raz nawet udało jej się podać Milowi tabletkę), więc chłopaki nawet nie strzelili focha po naszym powrocie!

Przytulić też się musieli - nie mieli wyjścia!



Zdjęć zrobiłam ponad 300! Dokładnie dokumentowałam wizyty w muzeach! Jak to ja :)


Tutaj taki mały "wycinek":

 SUKCES ZAPEWNIŁY:

1) UROKLIWE MIASTO




 

 





2) ROZPUSTA KULINARNA



3) GOŚCINNOŚĆ NA MICHAŁA ŻAKA!

 



NIC, TYLKO TĘSKNIĆ!

wtorek, 20 marca 2012

O wiośnie i pierogach!

Wiosna zawitała we Wrocławiu! Taka ciepła i kusząca, że nawet NAS - domatorów, antyspacerowiczów wygoniła z domu! I to na długo! :) 

Pierwszy raz w tym roku wyszłam z domu bez płaszcza! I to dobrze, że Michałowi udało się mnie przekonać, że "naprawdę nie będzie on potrzebny", bo nieźle bym się wygłupiła!
Ale przyznam ze wstydem, że nie chciałam zrezygnować z kozaków! Hehe!
...Koniecznie muszę powyciągać z pudeł letnie buty! I sukienki! :)

No ale wracając do tematu, całe szczęście, że większość czasu podczas tego niedzielnego wyjścia moje nogi spędziły na Michała kolanach, bez butów! 


Najpierw zaopatrzeni w lekturę posiedzieliśmy na Ostrowie!
Cudem udało nam się upolować ławkę!

Wcześniej przeszliśmy przez Wyspę Słodową - również bardzo zaludnioną i bardzo zaśmieconą! W końcu rozumiem wokół czego tyle szumu!


 Nasze towarzystwo:




Na czytaniu straciliśmy bardzo dużo energii i wygłodniali ruszyliśmy na rynek, który stanowił kolejne świadectwo zawitania wiosny! Wrocławianie spacerowali tłumnie i oczywiście
w krótkich rękawkach!

Fajnie było zawitać na stare podwórko! :)


 

 Tego Państwa wcześniej nie było... Czyżby Złoty Pan się przemalował? Albo uderzyła konkurencja!



No i czas na najważniejsze odkrycie: PIEROGARNIĘ W RYNKU!
...Zupełnie nowy lokal, otworzony kilka dni temu (piwniczka, w której siedzieliśmy dokładnie 2 dni temu).
Świetny wystrój, mila obsługa i rewelacyjne pierogi z pieca! Z całym bogactwem farszów!

Coś w sam raz dla takiego fana pierogów jak ja! Teraz mogę już powiedzieć: jak my! :))






 Nawet rachunek dostaliśmy w drewnianym pierogu! :)

POLECAMY!


czwartek, 8 marca 2012

8 marzec - Dzień Kobiet

Witamy! Tu Milo i Oli!

W tym szczególnym dniu chcieliśmy złożyć naszej kochanej Mamusi oraz wszystkim kobietom i dziewczynom czytającym nasz blog najserdeczniejsze życzenia w dniu Waszego święta. Życzymy Wam aby wszyscy mężczyźni traktowali Was tak jakby codziennie był Dzień Kobiet - tak my postępujemy z naszą Mamusią i jest to jedyna słuszna droga! Wszystkiego najlepszego!

Ps. Mamusiu poniższe zdjęcie przedstawia jak tęsknimy gdy Cię nie ma z nami! A tęsknimy jak Cię kochamy - OGROMNIE!!!


Antybiotyk, podaj dalej!

No i stało się! Wpadliśmy w jakąś chorobową pętlę! Wszyscy zaliczyliśmy atak wirusów,
i to na zasadzie - podaj dalej! Najpierw ja zaraziłam Michała, potem zachorował Oli...
no i teraz padło na Mila! Nie miał biedak zbyt dużych szans, choć cały czas profilaktycznie dostawał żel hamujący rozwój wirusów i witaminę C! Aktualnie oba kociaki są na antybiotyku - pewnie Oli "zejdzie z niego" kilka dni wcześniej, bo zaczął pierwszy brać i mam nadzieję, że teraz on od Mila się nie zarazi! ;)

Ciekawa rzecz z tymi wirusami! Wiadomo, że jak jeden kot w domu choruje, to szanse "uratowania" drugiego są znikome (opinia lekarzy), ale jak to jest z tą wędrówką wirusów
od ludzi do kotów??? Zawsze mówiono mi, że jest niemożliwa, ale... Kiedy zauważyłam,
że lekarz nie zaśmiał się z mojego dowcipu, że zaraziliśmy kociaki przeziębieniem
(...a wręcz - kichnął!) poczytałam trochę w internecie i rzeczywiście - niektóre typy wirusów człowiek może przekazać kotu! Jak to jest naprawdę nie wiem.... Ale nasza pętla chorobowa jest w 100% realna! Milo kichnął - prawda znaczy się! ;)

piątek, 2 marca 2012

Żegnamy Kaftany!

...No może jeszcze nie tak do końca... Milo jeszcze się ze swoim wdziankiem nie rozstaje, ale Oli  jest już wolny! Hurra! Już od wczoraj biega na golasa! Jest tak podekscytowany,
że (niestety) nie zmrużył oka w nocy! ;) Liczba podawanych mu medykamentów stale maleje i powolutku nasz pręgusek przestaje pachnieć jak apteka! Dziś (ku swemu wielkiemu niezadowoleniu) musiał jeszcze "zaliczyć" wizytę u weterynarza i usg, bo - jak już wiadomo - wyhodował wielką gulę na brzuchu! ...Chyba po prostu chce nas wykończyć - psychicznie
i fi...nansowo! ;) Na szczęście okazało się, że nie ma przepuchliny!!!! :) Odkłada sobie tłuszczyk (na wiosnę?) w taki dziwny sposób. Za tydzień kontrola! Oli będzie w szoku, że spotka go tyle szczęścia na raz! Nikt nie będzie upychał go w transporter, wciskał w kaftan, faszerował wszelkimi tabletkami i innymi substancjami! Hip hip! Hurra!

Milo dziś dokonał pierwszego oficjalnego ataku na Oleczka (od czasu jego choroby), co jest dowodem na to, że ten drugi zdrowieje, a ten pierwszy...niezbyt cieszy się, że znów zostanie jedynym kaftaniarzem w domu! Krótko, bo krótko, ale miał towarzysza bólu!
...Jak widać na załączonym obrazku!