Tak! Czasem i Oli trafia do weterynarza... Jakieś 10 razy (może 100 razy!) rzadziej niż Milo, ale jednak...
Dzisiejsza wizyta związana była z dość tajemniczymi problemami żołądkowymi.
Od początku roku zdarza mu się dość często wymiotować.. Mniej więcej co 3 dni. I nie jest to niestety mało groźne "zrzucanie pokarmu", ale takie bardziej wyczerpujące i niepokojące wymiotowanie wodą.
Pani doktor przeprowadziła bardzo dokładne badanie dotykowe, które wykluczyło obolałość jakiegokolwiek narządu, zakłaczenie, czy zgazowanie jelit. Pacjent dostał leki przeciwwymiotne i osłonowe oraz polecenie dietki głodowej do jutrzejszego popołudnia. Prawdopodobnie podrażnił sobie żołądek igłami choinki (???) i nic poważnego mu nie dolega, ale na wszelki wypadek pobrano mu krew do analizy, żeby wykluczyć choroby nerek, dające identyczne objawy!
Tak się składa, że ja też jestem "zatruta" i na diecie, no i tak sobie razem chorujemy.
PS. Milo jest wstrząśnięty niesprawiedliwością losu i przymusową dietą! Cieszy się, że nie ominęła go chociaż wieczorna porcja pasztetu i tabletki - jakby nie patrzeć - zawsze dodatkowej kalorii! ;)
A oto dzielny pacjent podczas pobierania krwi: